*** Droga. Lądowanie
Wyruszyłam w tę podróż, żeby przewietrzyć sny. A nasze drogi przecięły się w niebie gdzie szczupli ludzie zakładali maski cicho jak buddowie. Twój głos poprowadził mnie przez wyślizgane równiny pełne światła o kolorze krwi. Wyruszyłam w tę podróż, żeby jeszcze bardziej. Dotknąć morza, które przez nas płynie. Oto czemu zdobywam coraz nowe miasta. Spadam z nieba jak dyskretny anioł. Zaś gdy odchodzę nie zostawiam śladów. Ani garstki piasku. Ani kropli wody. Bowiem moją kroplę połączę z twoim oceanem: chcesz, umrę z tobą. Tak się czasem mówi. Bezbronne ciało nie sprosta źdźbłom czasu. Ta historia mogłaby jednak mieć zakończenie, bowiem teraz jeszcze jak najbardziej my. Więc wyruszyłam w tę podróż, żeby coś znaleźć lub zgubić. Wiersz w kieliszku czerwonego wina. Rzekę pełną popiołu i łez. (Bowiem w mieście powinna zawsze obowiązywać noc) Więc wyruszyłam w tę podróż by wrócić lub nie. Ty przygotowałeś łąkę. Na której spłonęłam. |